wtorek, 3 września 2013

Miniaturka I: Zakład cz.II

Dziękuję, za wszystki komentarze i za to, że niektórzy poświęcali swuj czas, zebyzaglądnąć na mojego bloga. Bardzo dziękuję też Julie..Ona wie za co..;* Zastanaiam się, czy zaczynać odpowiadanie, czy pisc po prostu miniaturki. Może pomożecie mi wybrać? Tak będzie mi łatwiej. Dlatego proszę was o odpoieź zawartą  komentarzach
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Angel;*
***
Już nie mogłam wytrzymać, nie mogłam go znieść dlaczego tak trudno zrozumieć dwa słowa " Pieprz się" Zawsze wymyśla jakieś aluzje, wykorzystuje to, że przegrałam zakład i nie może przez chwilę siedziec cicho. I jak tu ludzie wytrzymują ze ślizgonami. Pieprzone gady. Nienawidzę go jeszcze bardziej niż przed tem. Nie wiem czy mu się w mzgu coś po przestawiało, czy ktoś się pomylił i zamiast Avadą rzucił na niego jakąś cholerną klontwę która miałaby na celu uprzykżanie mi życia. Siedzi ze mną na każdej lekcji, ogłasza całemu światu, że jesteśmy parą, co jest niby prawdą bo przegrałam zakład, ale na szczęście to będzie trwało jeszcze tylko tydzień. Tylko. Jeżeli wcześniej nie zwarjuję i nie trafię do magicznego wariatkowa.Byłam wścieła. Miałam strasznie ciężki dzień. Idę własnie nad jeziorko, to mi zawsze pomagało i odprężało. Siadłam pod wielkim drzewem, zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się  odgłosy przyrody. Wyobrażałam sobie swoją przyszłość. Kiedyś marzył mi wielki dom, teraz wystarczy mi mieszkanie. Marzyłam o wielkich długich podróżach, a teraz wystarczy mi przejażdżka do mugolskiego Londynu. Myślałam, że zakocham się ze wzajemnością, że będę miała rodzinę, ale teraz wszystko okazało się trudniejsze. Wszystkie moje plany poszy w odstawkę. Pytanie co będ robić po szkole? Co okaże się najlepszym rozwiązaniem? Z mojego poukładanego życia nie zostało nic. Nie chciałam tego. Wszystko zaczęło się komplikować po odejściu Rona i Harrego. Ginny została. Jako jedyna. Nie zwarzając na rodznę, przyjaciół...zosała. Nawet Harry mj njlepszy przyjaciel mnie opuścił, a to dlaczego? Dlatego, ze nie mógł poradzić sobie z życiem. Pańtwo Weasley są załamani, bo Ron nie odzywa się od roku. Nie wiem co sbie myślałam. Nie wiem do czego moja wyobraźnia w tamtych czasach była zdolna. Teraz widzę tylko trupy, krew i zielne światło towarzyszące przy tym strasznym zaklęciu. Nie mogę sobie poradzić ze wspomnieniami. To mnie przerasta, a najgorsze jest to, że ja też zabijałam. Zabijałam bo musiałam, ale to ciągle jest zabijanie. Nikt nie zasługuje na śmierć nawet osoba która popełniła najwiękze zbrodnie świata.
-Hej - usłyszałam jk ktoś koło mnie siada. Wiedziałam, ze to on.
-Jeszcze ci mało?- zapytałam nie otwierając oczu. Przez ten tydzień nauczyłam się odczuwać jego emocje nawet jeżeli przybiera maskę. Wiedziałam, że teraz właśnie przeżył lekki szok. No tak. Nigdy się nie skarżyłam.
-Co się stało? Dlaczeo płaczesz?- usłyszałam jego głos i zdałam sobie sprawę, że w którymś momencie musiałam zacząć płakać. Szybko otwarłam oczy i popatrzyłam na chłopaka. Dokładnie się mi przyglądał.
-Nic- odpoiedziałam i już chciałam się podnieść, ale mi to uniemożliwił, chwytając w talii i przytrzymując.
-To przeze mnie?- zapytał
-Iciebie to niby obchodzi?, ale dla twojej wiadomości Malfoy nie tym razem.- odpowiedzałam i zaczęłam sie szarpać, ale niestety byłza silny, dlatego po chwili zrezygnowałam z uwolnienia się i siedziałam tak jak siedziałam wpatrując się w taflę jeziora.
-Powiedz- usłyszałam cichy szept- powiedz co się stało- dodał tak samo cicho
-Nic co by cię interesowało Malfoy i mógłbyś mnie już puścić czy masz dla mniejeszcze jakies cudowne zadanie?- zapytałam
-Nie.- szybko odpowiedź, szybkie puszczenie, szybkie pujście do dormitorium.
***
* Dwa pieprzone tygodnie temu*
-Nie prawda.Malfoy nie kłóć się ze mną bo i tak wiem lepiej- poiedziałam będąc całkowicie przekonaa, ze mam rację
-Myślisz?- cyniczny uśmieszek wpłynął na jego przysojną twarz.
-Tak
-W takim razie proponuję zakład.- powiedział i znowu się uśmiechnął, ale to nie byl uśmiech ani ironiczny, ani cyniczny, taki nie pasujący do zimnego arystokraty Malfoya. Ten uśmiech skierowany do mnie..do czarownicy mugolskiego pochodzenia był szczery.
-Okej.- odpowiedziałam młomyśląc
-Jeżeli przegram tą walkę z Teo i ty wygrasz zakład to..- przerwałam i uśmiechnęłam się chytrze
-to odczepisz sięode mnie raz na zawsze, nie oezwiez się do mie już nigdy, a dodatkowo będziesz musiał powiedzić całemu Slytherinowi, ze zakochałe się w mopsicy, ale tak naprawdę zakochałeś..ślub, dzieci bla, bla, bla - skończyłam, a on jęknął
-Dobra, ale jeżeli ty przegrasz..- tym razem uśmiechnął się kokieteryjnie-To dowiesz się w tedy- dokończył
-Nie zakładam si w ciemo
-Gryfonka tchórzy?- zapytał. Uśmiechnęłam się niewinne
-Malfoy ty chamski manipulancie nie zarzucaj mi, że tchórze..po prostu trzymam się swoich zasad i kropka- powiedziałam
-Dobra trochę mnie zaskoczyło, ze nie zadziałało, ale w takim razie nie mam wyjcie..Przez dwa tygodnie będziesz należła tylko do mnie, będziesz tak zawną moją dzewczyną i dodatkowo musisz spełniać przez te dwa tygodnie moje zachcianki- powiedział.
-Zgodza- odpowiedziłam bez zastanowinia,wiedząc, że mój przyjaciel i chłopak mojej najlepszej przyjacióki wygra bitwę. Jaka to miała być bitwa? A chodzio o grę w kosza. Tak tą mugolską grę. Teo był bardzo dobry bo sama z nim grałam dlatego byłam pewna, że spokojnie sobie poradzi z tym nie interesującym się mugolskimi przedmiotami arystokratą. Lecz jake yłomoje zdziwienie kiedy okazało się, ze Malfoy jest jeszczelepszy od Teodora. Na moje nieszczęście wygrał, a ja przez pieprone dwa tygodnie musze mu usługuiwać. Bo na tym polega rola jego dziewczyny?
***
-Granger wiem, zejestem przystojny, ale nie musisz się na mni rzucać- bardzo dobrze się bawił, a ja kipiałam ze złośc.
-Malfoy jeszcze jedno słowo, a cię wykastruję- ostatnie słowo wrzasnęłam tak głośno, ze chyba cały Hogwart mnie słyszał. Uśmiechnął się. Znowu szczerze, ale nawet to nie zrobiło na mnie wrażenia. Byłam wścikła. Co ten cholerny blondas sobie myśli. Spokojnie sobie rozmawiałam z jakimś przystojnym krukonem, a ten jakby nigdy nic przychodzi chyta mnie w pasie i całuję jak na prawdę swoją dziewczynę. Nie wiem czy on chce mi zniszczyć życie..Chociaż jużto zrobił..już miałam się dowiedzieć jak się nazywa, ale ten zadufany idiota się musiał wtrącić.
-Ale kochanie w tedy mnie nie wypróbujesz- powiedział. Durnowaty uśmieszek ozdabiał jego twarz.
-Po pierwsze nie mów do mnie kochanie, po drugie nie mam zamiaru, a po trzecie jestes cholernie..-nie dokończłam bo ten kretyn mi przerwał
-Przystojny?- zapytał czym rozwścieczył mnie jeszcze bardziej, ale postanowiłam się uspokoić . Uśmiechnęłam się perfidnie i zwróciłam się do niego spokojnie.
-Chodziło mi raczj o cholerną imitację prawdziwego mężczyzny- powiedziałam przesłodzonym głosikiem. Parzyłam jak z jego twarzy znika uśmiech, a zastępuje ją złość. Uraziłam jego męskie ego. Na tak podczas pobytu w Hogwarcie ego tego palanta musiało się rozdąć do gigantycznych rozmiwrów. Spodziewałam się wrasków, ataków, alebo czegoś w tym rodzaju, ale nie tego, że zacznie się do mnie zbliżać. Odsunęłam się kilka kroków, ale natrafiłam na ścianę. Popatrzyłam w oczy tego zimnego arystokraty, ale nie wyrażały już złości..tak na prawdę nie wiem co wyrżały. Podszedł do mnie tak blisko, ale zostawił między nami pewną odległość, nie dużą, ale zawse coś. Przysunął się i mocno wpił się w moje usta. Nie wiedziałam co robić, ale kiedy poczułam jak stado motylków zaczyna buszować w moim brzuchu, zarzuciłam mu ręce na szyję, a on wykorzystując to przysunął się jeszcze bliżej,po czym chwycił mnie w pasie podnosząc wyżej i prawie równując nasze wzrosty. Kiedy na prawdę nie starczało mi powietrza odsunął się delikatnie i przygryzł moją wargę, ale nie puścił. Patrzyliśmy sobie w oczy i nie mogliśmy rozróżnić uczuć które są w nich zapisane. Od tego momentu wszystko było inne. Teraz już w ogóle nie odstępował mnie na krok, ale już mi to nie przeszkadzało, kiedy rozmawiałam z innymi chłopakami po prostu przychodził i publicznie mnie przytulał, co teraz też mi już tak nie przeszkadzało. Kilka miesięcy później kończył sie rok szkolny, ale to co było między nami dopiero się zaczęło. Kiedy wysiadaliśmy z pociągu i już chciałam się skierować w stronę domu ktry został mi jeszcze z czasów których mieszkałam z rodzicami, chwycił mnieza rękę i eleportował ię gdzieś..do tej pory nie wiem gdzie, ale do jakiegoś pięknego miejsca na skraju magicznego Londynu, po czym tak zwyczajnie powedział, że kiedyś tutaj stanie nasz dom.
* 2 lata później*
Leżeli mocno wtuleni w siebie i nie zapowiadało się, żeby się o siebie odsunęli.Rok po zakończeeniu roku Dracon oświadczył się Hermionie, a po symbolicznych dwuch tygodniach się pobrali. Co dziennie odkrywali swoją miłoś, jeszcze bardziej się w niej zagłębiając. Dotrzymal słowa i w miejscu w które zabrał ją po ukończniu Hogwartu stał teraz ich piękny duży biały dom przypominający bardzej mały zameczek. Byli zatopieni w miłości i szczęściu, a to przecież najważniejsze
*********************************************************************************

5 komentarzy:

  1. Super miniaturka :-)
    Czekam na następną !!

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. fajna miniatrka, mi obojętnie pasuję i jedno i drugie. Jak wolisz. ;* Dzięki za dedykację..Tak wiem dlaczego..., ale i tak się obrażam 3 ;d
    Julie
    http://music-of-lover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia <3

    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Achhh to było takie romantyczne P Żygnę tęczą xd Ale popracuj trochę nad literówkami, bo czasami mam problem z odczytaniem jakiegoś słowa :p Ale to szczegół ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Miniaturka super XD Podobał mi się temat, ale musisz popracować nad ortografią...

    OdpowiedzUsuń